Dlaczego podróżujemy

Jednym z powodów, dla którego zdecydowaliśmy się porzucić pracę i zrobić tzw. przerwę w karierze jest chęć pokazania świata naszym dzieciom.  A dokładniej świata, jakim jest teraz, bo najprawdopodobniej będzie on wyglądał zupełnie inaczej kiedy będą dorośli. Póki co nasza trasa wiedzie przez wulkany, góry i parki narodowe. Skupiamy się na podziwianiu przyrody i w kolejnych krajach pewnie też tak będzie. Nie czujemy się dobrze w miastach. Te azjatyckie są często zbyt przytłaczające, zbyt głośne, zbyt tłoczne i zbyt zaśmiecone (może z wyjątkiem Singapuru).

Jak do tej pory, mimo pięknych krajobrazów, wspaniałych zdjęć i wspomnień to raczej dla nas smutna podróż. Jak na dłoni widać, że ten dziewiczy świat zanika; bądźmy szczerzy – ginie. Maja pisała wcześniej o tym, ile widzieliśmy plastiku na plaży w Bunaken pojawiającego się codziennie wraz z przypływem. Każdego dnia uczestniczyliśmy razem z pracownikami naszej kwatery w syzyfowej pracy sprzątania śmieci. To była chyba najlepsza lekcja ekologii w praktyce, jaką można sobie wyobrazić. Nawet, jeśli wyzbierać ten plastik, to co z nim można zrobić? Odwieźć go z powrotem łodziami na główną wyspę? I co dalej? Nie ma praktycznie żadnej infrastruktury, żeby to ogarnąć, więc najprawdopodobniej śmieci wrócą do morza następnego dnia. W Sukamade było tak samo. Na Bali było tak samo (tak, na tym pięknym Bali, które wszyscy przedstawiają jako rajską wyspę).  W każdym indonezyjskim mieście było tak samo.

Indonezja ma 240 milionów obywateli. Indonezyjskie sklepy sprzedają tylko paczkowane produkty. Dosłownie. By kupić coś świeżego trzeba się wybrać na bazar albo do dużego supermarketu, a to już cała wyprawa w porównaniu do 7-eleven na rogu. No a potem każdy produkt pakują  w foliową torebkę, a potem te torebki pakują w jedną dużą foliową torbę. Oni nawet nie używają słowa „torba”. Jest po prostu „plastik”. Kupienie świeżych produktów albo nie zawierających cukru jest prawie niemożliwe. Zamawiając  jedzenie trzeba zawsze podkreślić, że ma być bez cukru i mieć nadzieję, że zrozumieją.

No i samo jedzenie – słodki chleb, słodki ketchup, słodkie chilli, mięso… typowe śniadanie  w wersji backpackerskiej to słodki tost z dżemem albo ryż z kurczakiem.

Mamy też historię niesławnego oleju palmowego. Większość z nas wyobraża sobie Borneo jako dziewiczą dżunglę.  Dziki, pierwotny las równikowy z wszelkimi rodzajami jeszcze dzikszych zwierząt w nim żyjących.  Piękna bajka. Niestety Borneo – trzecia co do wielkości wyspa na naszej planecie, ponad dwukrotnie większa od Polski, w większości składa się z plantacji palm olejowych.  Jest kilka rezerwatów, w których mieszkają resztki dzikich zwierząt, ale cała reszta to wielka fabryka oleju palmowego. Jak można sobie wyobrazić, bioróżnorodność tego obszaru jest zredukowana do minimum, a zwierzęta, które jeszcze tu są, nie mają ani co jeść ani środowiska, w którym mogłyby przetrwać. Chemia stosowana na plantacjach zabija je po trochu każdego dnia. Lokalsi, z którymi rozmawialiśmy w podróży tak naprawdę mają do wyboru pracować na plantacji albo wcale, ponieważ rozrastające się plantacje zlikwidowały tradycyjne rolnictwo, czy rybołóstwo tym samym likwidując źródła pożywienia i zastępując je paczkowanym żarciem. Nasze wizyty w Kinabatangan, parku Kinabalu, jaskiniach Niah czy Bako mogą być ostatnimi szansami na zobaczenie dzikiej przyrody. Te miejsca mogą przestać istnieć w ciągu 10 lat, a jeśli będą istnieć, to ciężko będzie tam coś zobaczyć. Nurkowanie dostarcza nam podobnych obserwacji i opowieści zaczynających się od „widywaliśmy (wstaw gatunek zwierzęcia) w tej okolicy, ale od kilku lat już ich tu nie ma.

 

 

Zarówno Indonezja, jak i Malezja rozwijają się szybko zmieniając ze społeczności wiejskich w kierunku ekonomii opartej na przemyśle. Przy okazji zaliczają wszystkie problemy, z którymi borykają się inne państwa na podobnym etapie rozwoju – wzrost gospodarczy za wszelką cenę, rozwój przemysłu kosztem wszystkiego innego, zwłaszcza środowiska, zachodni, konsumpcyjny styl życia, jak wzór. Są miejsca, w których nie ma prądu, ale z pewnością będzie sklep z telefonami komórkowymi. Internet i media łączą ludzi, ale też tworzą aspiracje, za którymi ludzie ślepo podążają (Polska nie jest tu wyjątkiem). No więc mamy tę kulturę centrów handlowych, a centra handlowe  stają się atrakcją turystyczną samą w sobie. Robienie zakupów jest sposobem na spędzenie czasu z rodziną, a im bardziej w to wierzymy, tym więcej wydajemy. Świat chyba nie staje się od tego lepszy niestety.

 

Ale są też dobre wiadomości. Patrząc na Europę, zwłaszcza na były blok wschodni widać jak wiele zrobiono  przez ostatnie 20 lat.  Polska też taka była, ale się zmienia (nie wspominając może o działaniach aktualnej władzy). Miasta są czystsze, w kranie mamy wodę pitną, a ludzie coraz bardziej zwracają uwagę na swoje otoczenie.

 

Ten miesiąc przyniósł nam kolejny „Apel naukowców do ludzkości”.  Ciekawa lektura – są dobre wieści – ludzkość może poradzić sobie z globalnymi problemami, jeżeli jest to konieczne (patrz dziura ozonowa). Jednak w tym samym czasie pojawiły się inne, większe problemy. Jeżeli nie zostaną szybko rozwiązane (co jest bardzo prawdopodobne), Ziemia będzie trudnym miejscem do życia dla naszych dzieci.

Zmiany klimatyczne nie są problemem, dopóki mamy klimatyzację, prawda? 🙂 To przemysł spożywczy jest źródłem problemu. Wiele stref, w których produkuje się jedzenie będzie zbyt gorących albo zbyt suchych by nadal je wytwarzać, chyba że będziemy używać więcej wody do produkcji. Oceany już dostarczają mniej pożywienia mimo zwiększonych nakładów na jego pozyskanie, a jednocześnie jakość pożywienia maleje (przepraszam was, ale nie ma już ryb nie zawierających plastiku). Obszary uprawne będą się zmniejszać ze względu na wzrost temperatury. Tymczasem Ziemia będzie miała coraz więcej mieszkańców i będzie potrzebować więcej jedzenia i wody. To doprowadzi do konfliktów na skalę lokalną, a może i globalną (kontrola nad Arktyką, dużymi zbiornikami wody i rzekami – Nil, Amazonka itd.). To nie jest wizja dalekiej przyszłości. To się stanie zanim przejdziemy na emerytury, a nasze dzieci założą własne rodziny.

 

Tak więc:

  • Miejcie nie więcej niż dwójkę dzieci;
  • Odstawcie mięso – jego produkcja ma największy wpływ na globalne ocieplenie (ja ciągle nad tym pracuję – bardzo trudne w Azji, ale dość dobrze mi szło w Polsce)
  • Konsumuj mniej – (też pracuję nad tym)  Nie potrzebujesz 70% gówna, o którym myślisz, że potrzebujesz. Przykładowo twój samochód kosztuje pewnie więcej w sumie niż transport publiczny, taksówki i okazjonalne wynajęcie samochodu na wakacje. Oszczędzaj zamiast wydawać – będziesz potrzebować kasy, kiedy się zestarzejesz ponieważ system emerytur nie przetrwa starzejącego się społeczeństwa i wzrostu populacji. Albo skończysz jako ubogi stary pryk bez środków na leczenie raka.
  • Minimalizuj użycie plastiku. Nie musisz mieć każdego pomidorka w osobnej torebce. A pomidorki mogą dotknąć jabłek. A jeśli Twój sklep ma z tym problem – cóż, to ich problem.  Nie potrzebujesz również reklamówek do pakowania swoich zakupów. I słomek do picia. I plastikowych kubeczków w biurze. I wody butelkowanej, jeśli twoja kranówa jest ok.

W Indonezji każdy pracownik sklepu jest zadziwiony, kiedy odmawiasz plastikowej torby, słomki i torby na słomkę.

Dzięki podróżowaniu możemy zobaczyć części świata, o których czasem tylko słyszymy w wiadomościach. Wpływ ludzkości na środowisko, czasem trudny do zauważenia w Europie, tutaj widać jak na dłoni. I każdy z nas będzie musiał coś zrobić by poprawić tę sytuację, niezależnie od tego, gdzie mieszkamy.

Singapur<< >>Kuala Lumpur

About the author : czyzuwryzu