Dlaczego nie powinieneś jechać na Phuket (ani Phi Phi)
Jeśli lubisz tłum (z przewagą Rosjan i Chińczyków), korki, ocieranie się o bliźnich na plaży, łodzie w zatoce ustawione rządkiem jak samochody na parkingu w Galmoku to Phuket i Phi Phi jest dla Ciebie idealną destynacją.
Gdyby nie to, że byliśmy umówieni ze znajomymi, nigdy sami byśmy tu nie przyjechali. W bonusie wylosowaliśmy szczyt sezonu, tłumy ludzi przyjechały witać nowy rok.
Na największej wyspie Tajlandii chcieliśmy wynająć auto, objechać okolicę i znaleźć w niej coś ładnego. Niestety w żadnej napotkanej wypożyczalni nie było nawet pół auta, poddaliśmy się po siedmiu próbach. Bywało, że taksówki, tuktuki czy ubery nie chciały nas zabierać, bo korki. W knajpach wieczorem albo kolejka, żeby cokolwiek zamówić, albo ceny z kosmosu. W wielu barach wieczorem starsi, biali, otyli mężczyźni trzymali rękę na pośladkach bardzo młodych i bardzo skąpo ubranych Tajek. Ludzka rzecz, wiem i nie mnie oceniać, ale za każdym razem widok ten był dla mnie smutno-obrzydliwy.
Za większość rzeczy (nocleg, transport, jedzenie) idzie płacić dwa razy więcej niż na poprzednich wyspach. Na Phi Phi, na legendarnej Maya Beach (tej z filmu „Rajska Plaża” z Leonardo DiCaprio) było tak wiele łodzi, że nie było mowy o snorklowaniu, a płacenie ok 40 pln od głowy za to, żeby postać w tłumie na TYM legendarnym piasku, to jednak nie jest mój rodzaj rozrywki.
Jest powiedzenie o tym, że jak życie dostarcza cytryn trzeba robić lemoniadę. Udało nam się znaleźć małą, ładną i pustą plażę. W niepozornej blaszanej budzie jedliśmy najlepszego padtaja, w dodatku za grosze, co chyba wreszcie przekonało nasze dzieci do tezy, że w podróży najlepiej jeść tam, gdzie lokalsi. Dzięki towarzystwu spędziliśmy w tym Władysławowie bez parawanów całkiem fajnie czas, a dzięki Kasi podjełam nawet kolejną próbę zjedzenia Duriana. (Zatkawszy najpierw nos. Nadal nie wiem, jakim cudem można nazwać to królem owoców, ale zbliżam się do opinii, że z durianem jest jak z niektórymi śmierdzącymi serami).
Wyjeżdżaliśmy z Phuket bardzo zmęczeni. I jeśli kiedykolwiek jeszcze zbłądzę na tę wyspę, to tylko przesiadając się z samolotu w drodze na Similany.