coś się kończy, coś się zaczyna
No to bum – koniec rozdziału. Ukończyłam swój staż i kurs divemastera. Brzmi śmiertelnie poważnie, ale to taki przynieś-podaj-pozamiataj w zawodowym świecie nurków rekreacyjnych. Tak naprawdę certyfikat był/jest średnio istotny. Najbardziej chodziło o to, żeby zrobić coś tylko i wyłącznie dla siebie i wyjść poza swoją strefę komfortu. Całe doświadczenie porównałabym do terapii, bo dawno nie dowiedziałam się tyle o sobie, co przez ostatnie pół roku. I ciągle widzę, ile jeszcze pracy przede mną.
Myślałam, że najbardziej stresującym wydarzeniem będzie stres test*, tymczasem okazało się, że pływanie na czas. Zwłaszcza, że do tej pory pływanie w moim wydaniu było raczej leniwie-rekracyjne, nigdy jakoś szczególnie poprawne technicznie. No a jak baseny w pandemii zamknięte, to nawet słabo z przygotowaniem. Spuszczam na to zasłonę milczenia, jako i moi instruktorzy miłościwie nie szydzili ze mnie. Zaliczone.
Planuję dalsze zasuwanko na basenie, żeby można było jednak przepłynąć godnie przyzwoity dystans. Ale skoro grubo po 30stce mogłam zacząć biegać, to sky is the limit, prawda?
Większa praca to okiełznanie rozbuchanej wyobraźni. Rozkminy nad reakcjami własnego organizmu, kiedy myślisz zejdziemy dziś na 40m (nie pierwszy raz przecież), a potem bum!bum!kabum! serce pracuje na turbo przyspieszeniu, jakby duszno i trochę kłuje w boku, zaczynasz się przysłuchiwać i przyglądać, czy oto właśnie umieram czy jednak lekka paranoja i histeria? Potem wprawdzie można zobaczyć dużą rybę, albo zupełnie maleńkiego ślimaka i zupełnie zapomnieć się, co to tam właściwie kłuło i o co i chodziło. Pewnie ludzie, którzy dużo pracują z ciałem, znają je bardzo dobrze, jednak ja należę do grupy, które ostatnie 20 lat z przerwami spędziła siedząc przed komputerem i straciłam łączność ze swoim organizmem. Uczymy się siebie na nowo, co więcej zaczynam dostrzegać, że mam trochę inne możliwości niż 20 lat temu i nie zawsze mnie ta obserwacja cieszy.
*Stres test to takie ćwiczenie, kiedy pod wodą zamieniamy się maskami, płetwami i kamizelką, w bonusie oddychając z jednego automatu.
Nie wiem, co dalej, bo to mało szczęśliwy czas na szukanie pracy, aleten wyjazd utwierdził mnie w przekonaniu, że możliwości są szerokie.
No i w pakiecie nieprawdopodobny świat podwodnej fauny i flory, za każdym razem inny i za każdym zachwycający.