Singapur

Singapur nie był na naszej podróżniczej liście, ale jakżeby go ominąć skoro jesteśmy tak blisko? Miał to być być również nasz pierwszy Couchsurfing. Do tej pory raczej byłam kiepska w te klocki. Może jestem najgorszym couchsurferem świata, a może po prostu łatwiej coś znaleźć dla dwóch osób, niż dla czterech.

Przylecieliśmy do malezyjskiego Johor Baru i dalej busem przekraczaliśmy singapurską granicę. W pierwszym wrażeniu czułam się przytłoczona wieżowcami i wielopasmowymi trasami, z rzędami tirów na wjeździe. O mamo, gdzie myśmy przyjechali – pomyślałam.

Szczęśliwie Singapur okazał się nie tylko miastem wieżowców, ale też dużej ilości zieleni (Gardens by the Bay, które poza swoimi super drzewami jest po prostu przyjemnym parkiem w centrum miasta), świetną siatką komunikacji miejskiej. 8 linii kolejki i gęsta siatka autobusów, a w niej każdy przyklejony do swojego smartfona. W Warszawie ludzie jednak jeszcze ze sobą rozmawiają i czytają książki.  No i jest bardzo czysto. Nie wiem, na ile jest to zasługa surowych kar – przykładowo przy wejściu do kolejki straszy 500 dolarów kary i chłosta za jedzenie tamże. Tak, kara CHŁOSTY.

Na powitanie miasto uraczyło nas spektaklem chmur oraz intensywnym deszczem i tak właściwie było przez cały nasz pobyt – bardzo gorąco, duszno, lepko i deszczowo. Ale zupełnie nie przeszkadzało to w zwiedzaniu miasta – budynki są tak zaprojektowane, że wszędzie mogliśmy przejść praktycznie suchą nogą.

Zaczęło się też gwiazdkowe szaleństwo. Ogromne instalacje choinkowo-prezentowe na tle palm w kraju, gdzie mieszkają głównie Chińczycy, Muzułmanie i Hindusi wydało mi się jeszcze bardziej groteskowe niż w Polsce, do tego załapaliśmy się na Black Friday.  Na singapurskiej Marszałkowskiej, czyli Orchard street przelewały się tłumy ludzi, każdy sklep porażał ilością świateł i muzyki, a nad tym wszystkim jeszcze ptaki tak głośne, że były w stanie zagłuszyć zgiełk miasta.

A i tak, mimo tylu bodźców najbardziej i najlepiej z całego Singapuru będę wspominać naszych gospodarzy – chińskie małżeństwo z trójką dzieci, którzy sami podróżowali wcześniej z dzieciakami  m.in. koleją transsyberyjską i rowerami po Europie. Wymiana wrażeń z podróży, zwłaszcza podróży z dziećmi, ich sposób bycia zostaną ze mną na długo.

 

Kucing znaczy kot<< >>Dlaczego podróżujemy

About the author : Maja