samotna matka, night driver lever master
Tytus zaczął chodzić na treningi karate, od przyszłego tygodnia chłopaki zaczną lekcje języka/ów, w sumie zostało niewiele czasu do rozpoczęcia roku szkolnego. W ramach ćwiczeń, mówimy w domu po angielsku.
Big Boss poleciał do Indii, my w tym czasie zdążyliśmy odwiedzić m.in. plantację herbaty w Bois Cheri i świątynię przy jeziorze Ganga Talao, z ogromną statuą Sziwy. Niesamowite miejsce, muszę tam wrócić w czasie lokalnej celebry, wychodzi na to, że najbliższa okazja to Maha Shivaratri na początku marca. Hinduizm jest fascynujący, taki przaśno słodki kwiatowo-owocowy, z mnogością bóstw i ich emanacji, manifestacji. Nie ogarniam tego, ale patrzę jak urzeczona.
Wojtek mówił kiedyś, że jeżdżenie po zmierzchu na Mau było dla niego największym wyzwaniem. Nie jeździłam w tylu miejscach co on, ale zrobiłam już tu swoje dłuższe trasy i kyrie elejson, zgadza się! Po zmierzchu jest naprawdę czarno-czarno, wąskie drogi bez pobocza, za to często z dziurami. Do tego nieoświetlone pojazdy – rowery, motorki objuczone gratami, pudłami, butlami (z gazem np), samochody zatrzymujące się, gdzie im fantazja podpowie, no i cream de la creme – po zmroku jeździmy generalnie na długich światłach, wszędzie.
Przewiozłam siebie i małoletnich, teraz nic mi nie straszne.
No może pająki jeszcze. Dziś zatłukłam jednego potwora butem. Muszę się napić.