5 sposobów, jak można za%&*#ać się z gorąca
Pardą maj frencz (nie czytają tego żadne dzieci mam nadzieję?), tytułowe sformułowanie objawiło się wczoraj w nocy podczas połączeń międzyplanetarnych z zaśnieżoną ojczyzną. Można wreszcie po staropolsku ponarzekać. Tak, mamy teraz naprawdę bardzo, bardzo ciepło. No, że na przyklad w nocy jest 26. A w dzień to przestaję liczyć, ale poniżej 30stu nie schodzimy. Do tego jest bardzo, bardzo wilgotno. Mamy po szafach rozwieszone takie pochłaniacze wilgoci i po 2-3 dniach wyglądają, jak na zdjęciu powyżej/
Po 2-3 tygodniach taki cewnik już jest pełen.
Tak więc zaiste, są momenty, że można się umrzeć z gorąca i nawet udało nam się zidentyfikować kilka metod, jak ten proces usprawnić. Tak więc:
1. Zamknąć okna. Po ok 3 minutach masz już ochotę… sami wiecie co.
2. Udać się do małego, niewentylowanego pomieszczenia i odpalić żelazko lub steamer. Najlepiej oba naraz, z dużą ilością pary. Śmierć z gorąca przez zaparowanie.
3. Zająć się przygotowaniem gulaszu, albo czegokolwiek, co zajmie przynajmniej 2 palniki na kuchence i będzie wymagało częstego mieszania w garach. Chociaż w sumie zwykłe naleśniki też dają radę. Śmierć z gorąca przez zaparowanie 2.
4. Można poleżeć trochę na leżaku i poczekać, aż z gorąca ekspoduje głowa i wypłyną oczy. Dla bardziej spektakularnego efektu należy posmarować się olejem kokosowym.
5. Zamknąć się w samochodzie bez klimatyzacji i poczekać, aż temperatura dojdzie do samozapłonu bąka (ciekawe, kto w naszym domu mógł na to wpaść).
Idę się pocić przed komputerem.