Rozeszło się, że mieszkamy/liśmy na Mauritiusie. A odkąd tui i rainbow udostępniają bezpośrednie przeloty, (w bardzo atrakcyjnych cenach) dostaję regularne zapytania kiedy, gdzie jechać, co obejrzeć, jaka waluta i tym podobne. W związku z tym poniżej tak zwany FAQ oraz subiektywny przewodnik.
1. Kiedy i jak jechać?
Na Mauritius można jechać cały rok. Lipiec i sierpień to stosunkowo chłodniejsze miesiące (czyli temperatura oscyluje ok 20-24 stopni w dzień), szczyt upałów przypada na styczeń-luty (zaliczone ponad 40 stopni). W okresie od listopada do marca należy liczyć się z ryzykiem cyklonów, aczkolwiek my mieszkając rok na wyspie zaliczyliśmy może dwa … przechodzące bokiem.
Grudzień jest bardzo popularny, warto zabukować wcześniej, ale grudniowa praktyka pokazała, że da się znaleźć bilety last minute i kwatery na airbnb, zarówno te bardziej wypasione, jak i całkiem tanie. Od listopada do marca latają bezpośrednio czartery, można upolować bilety poniżej 2 tys pln. Poza tym na Mau można dotrzeć Emiratami przed Dubaj, Kondorem przez Frankfurt, albo Air Mauritius przez Paryż. Połączenie Emirates wydaje mi się najlepsze – można znaleźć bilety w bardzo przyzwoitej cenie, lot wynosi 6+6 z ok 3h przerwą w Dubaju, no i komfort przelotu – ajwaj!
2. Czy tam jest bezpiecznie?
Mauritius jest uważany za jedno z najszczęśliwszych i najbezpieczniejszych miejsc w Afryce. Nie trzeba się szczepić. Na nic! Nie ma żadnych chorób tropikalnych. Na wyspie dbają, aby turyści nic nie przywlekli. Po kontroli paszportowej przejdziecie przez kontrolę zdrotowną (z kamerą termowizyjną, czy aby nie gorączka). Przy wjeździe dostaniecie 2 blankiety do wypełnienia – na białym piszecie po co przyjechaliście i gdzie się zatrzymacie, żółty jest zdrowotny – tam wpisujecie kraje, w których byliście przez ostatnie 6 miesięcy. Jeśli na Waszej liście będą np rejony malaryczne, możecie spodziewać się telefonu – będą chcieli Was odwiedzić i pobrać krew).
Na Mauritiusie prawie nie ma niebezpiecznych zwierząt. Spotkanie z niektórymi może być bolesne, ale nie śmiertelne. Jedynym niebezpiecznym stworem jest stone fish, czyli szkaradnica – jedna z najbardziej jadowitych ryb na świecie. Z mało estetycznych spotykaliśmy pająki – dość duże i obrzydliwe, ale niegroźne. Kilka innych wielonogów, ze skorpionem włącznie. Ale to wyjątki. W czasie 2-tygodniowych wakacji naprawdę mała szansa na spotkanie kogokolwiek z wymienionych. Jest za to szansa na komary i duże ilości jaszczurek.
3. Marki, dolary jeny. Zakupy.
Walutą oficjalną jest rupia maurytyjska, którą na oko przeliczam 10:1, czyli np. pół kilo liczi kosztuje 200 rupii czyli po polsku 20 pln. Można przywieźć euro lub dolary, ale pamiętać należy że kantorów nie jest wiele i czynne są w godzinach urzędowych, czyli np pon-pt 8-17. W większości sklepów można płacić kartą, dostępne są również bankomaty, ale radzę sprawdzić, czy bank nie dolicza jakiejś zdzierczej prowizji. Sklepy są czynne zazwyczaj do 18-19, w niedziele krócej. Owoce kupujemy na ulicy, jak również wszelkiego rodzaju przekąski – od kuchni kreolskiej, przez chińską, po hinduską. Ceny? Jak to na wyspie – średnio 20-25% więcej. Niektóre rzeczy są dość tanie, inne absurdalnie drogie. Trzeba pamiętać, że Mauritius żyje głównie w uprawy trzciny cukrowej, większość dóbr przebra na wyspę przywieźć, a to kosztuje.
4. Przemieszczanie
Na Mauritiusie obowiązuje ruch lewostronny. Drogi raczej wąskie, brak poboczy, sporo skuterów i innych dziwnych jednośladów. Mało zaawansowanym kierowcom nie polecam podróżowania po zmierzchu. Można wynająć samochód (np od Ajaya) – koszt to ok 2 tys rupii/dzień (+kaucja), zależy jaki weźmiecie samochód i na jak długo. Można też wynająć auto z kierowcą – koszt zbliżony, a w bonusie przewodnik. Najtańszą opcją jest przemieszczanie się publicznym transportem – autobusy kursują po głównych trasach i można załapać się na lokalny folklor. Czasami też można spotkać autostopowiczów.
5. Gdzie mieszkać?
Wyspa ma ok 50x70km, więc wszędzie można dojechać w godzinę-dwie. Lotnisko mieści się w południowo-wschodniej części. Pogoda na wyspie może być bardzo różnorodna, są miejsca wyspy, gdzie często pada i takie, gdzie statystycznie 300 dni w roku jest lampa. Generalna zasada jest taka – wiatry wieję od wschodu, więc wschodnia część wyspy jest bardziej wietrzna. Chmury od wschodu są zawiewane na środek i zatrzymują się w górach, więc tam i chłodniej i bardziej deszczowo. Zachodnia część wyspy jest spokojniejsza. No i teraz po kolei, jadąc od góry:
Grand Bay/Pereybere. Zatoka Grand Baie na północy to popularny punkt turystyczny. Sporo resortów i kwater. Jak dla mnie najładniejsze miejsca do nurkowania. Plaża publiczna w Grand Bay raczej mała, ale w pobliżu plaża w Mont Choisy – jedna z bardziej urokliwych. 4km na północy w okolicy Pereybere jedna plaża miejsca i druga, świeżo wyremontowana (wyremontowana plaża oznacza, że zbudowano ładne zejście, parking, toalety i prysznice. W pobliżu 2 duże centra handlowe. Jako, że to najdalej wysunięte rejony, będzie najdłuższa droga do zwiedzania, ale Ci, którzy mieszkają na północy bardzo sobie chwalą. Mieszkaliśmy pierwszy miesiąc naszego pobytu w Pereybere i mam sentyment do tamtych okolic.
Flic en Flac. Piękna, długa plaża (chyba najdłuższa na wyspie), bardzo dużo kwater i wielkie resorty. Dużo knajpek (na czele z naszym ulubionym Zub Express), sklepików, niedaleko centrum handlowe w Cascavelle.
Tamarin/Black River. W Tamarin mieszka sporo ekspatów, dostępne są zarówno hotele, jak i mniejsza kompleksy z apartamentami/kwaterami. Tutaj jest urokliwy hotelik z restauracją przy plaży The Bay, jak również kilka kameralnych i fajnych kompleksów przy plaży. W tej okolicy są 2 plaże miejskie – jedna w zatoce Tamarin. Nnie ma tam laguny, mocniej wieje – idealne miejsce do nauki surfowania, miękki, ciemniejszy piasek. Z zatoki można przejść pieszo do Flic en Flac, ale to jakiś spacer na godzinę, półtorej. Plaża w La Preneusse była regularnie podmywana, więc władze próbowały ją podnieść, niestety z marnym skutkiem. Po pół roku woda wypłukała piasek i plażę szpecą wielkie worki i plastikowe siatki. Jeśli lubiecie długie spacery, można przejść z jednej plaży na drugą, ale to dość długi spacer i po drodze nie ma zbyt wielu punktów, żeby zejść z plaży – wzdłuż całego wybrzeża ciągną się prywatne posesje.
Le Morne. Le Morne to jedna z piękniejszych plaż, do wybory są 3 plaże miejskie rozmieszczone między resortami. Na miejscu knajpa przy plaży nr1, smacznie, ale alert! czynne do 15-stej i pod koniec dnia wybór jedzenia dość ograniczony.
6. Co robić?!
Biegać, skakać, latać, pływać.
Mauritius to idealne miejsce do byczenia się na słońcu, ale jeszcze lepsze to aktywnego wypoczynku. Nurkowanie to raz. Jeśli boicie się zejścia głęboko pod wodę, obowiązkowo fajka z maską i płetwy do snorklowania. Czasami trzeba odpłynąć spory kawał od brzegu, ale jest płytko. Skoro woda, to delfiny i wieloryby. Z wielorybami nie jest łatwo, ale delfiny można spotkać codziennie – jest pełno punktów, które oferują spotkanie z nimi. Zbiórka zazwyczaj ok 6-7 rano, wypływacie tam, gdzie akurat rezydują i można skakać do wody. Wspaniałe przeżycie, za każdym razem. Pozostając na wodzie – kajaki i SUPy. Po lagunie można sobie pływać kajakiem, jak po jeziorze, no i można znaleźć przezroczyste kajaki (opisywałam tutaj).
Z braku odpowiednich dróg rowery tylko dla odważnych, ale jest kilka gór, na które można wejść. Poza Le Morne, o którym za chwilę, polecam Tamarin Tourelle i Black River Peak.
Północ. Wybierając się na północ warto odwiedzić muzeum cukru w starej cukrowni – bardzo dużo ciekawych informacji o samej historii wyspy i jej głównym towarze eksportowym. Tuż obok jest ogród botaniczny w Pamplemousse, przepiękny zwłaszcza tutejszą wiosną. Warto zajrzeć na chwilę do Cap Malheureux – charakterystycznego kościółka z czerwonym dachem. Z plaż warto odwiedzić wspomniane Mont Choisy i Trou aux Biches. Niedaleko jest też akwarium, niepozorne, fajne zwłaszcza dla dzieciaków. No i jeśli nie zamierzacie nurkować, to okazja, żeby zobaczyć szkaradnicę. Wycieczka na 1 dzień, włącznie z leniuchowaniem na plaży.
Będąc na północy musicie, ale to musicie spróbować nurkowania! Warunki są obłędne, a co lepsze w Grand Bay od ponad 20 lat mieszka pan Wojtek, co jest dodatkowym atutem. A jak przywieziecie kiełbasę, chrzan lub żurek to w bonusie niedźwiedzi uścisk gwarantowany.
Port Louis. W moim prywantym rankingu stolica nie jest na liście obowiązkowej, ale jeśli już tam zabłądzicie, to można zrobić sobie spacer po nabrzeżu Caudan Waterfront – taki deptak z pamiątkami i knajpami. Na końcu deptaka znajduje się Blue Penny Museum, z najdroższym znaczkiem pocztowym świata i garścią informacji historycznych. Niedaleko znajduje się też muzeum historii naturalnej, 4 nieduże sale, wstęp darmowy i sporo przykładów okolicznej fauny. Naprzecie muzeum jest malutki park w którym rosną moje ulubione baniany. Można odwiedzieć lokalny bazar, jak również wejść na cytadelę lub koło kościoła Marie Reine de la Paix, skąd rozpościera się piękny widok na całe miasto.
Zachód
Jadąd z Port Louis na południe w stronę Flic en Flac przejeżdżacie przez Albion, gdzie znajduje się latarnia morska. Fajne miejsce na krótki przystanek, krajobraz zupełnie inny, niż można by się spodziewać po tropikalnej wyspie. Tylko raczej nie w klapkach. Między Flic en Flac a Tamarin znajduje się park Casela – można tam oglądać i karmić zwierzaki, a także oddać się aktywnościom jak zip line (u nas mówi się chyba na to tyrolka – zjazd w uprzęży na dłuuugiej linie zawieszonej na określonej wysokości), spływ pontonami itp. Atrakcja najbardziej dla dzieciaków.
Południe.
Na południu jest kilka punktów do zaliczenia i proponuję rozbić je na osobne dni.
Aktywnym sugeruję wstać bardzo rano i udać się do Le Morne, aby wspiąć się na Le Morne Brabant, który znajduje się na liście Unesco i rozpościera się stamtąd oszałamiający widok. Szlak ma jakieś 3 km i 2/3 drogi jest bardzo łatwe. Ostatni fragment idzie się wąską ścieżką po skałach i z asekuracją lin. Po zejściu sugeruję udać się na plażę i oddać się błogiemu nieróbstwu lub poszukiwaniu widoków pod wodą, takich jak poniżej. A jeśli Wam mało ruchu można pokusić się o lekcję kite’a.
Osobny dzień proponuję poświęcić na trasę Chamarel (ziemia 7 kolorów, punkt widokowy z wodospadem) – Black River Georges (przejechać drogą przez park zatrzymując się przy punktach widokowych), Alexandra Falls (również punkt widokowy) – Grand Bassin (hinduska świątynia nad świętym jeziorem Ganga Talao z ogromnymi statuami Siwy i Kali) – Bois Cheri (plantacja herbaty, w środy/czwartki można zwiedzić fabrykę i połączyć z degustacją). Na koniec, jeśli starczy czasu pojechałabym jeszcze do La Vanille pogłaskać i pokarmić olbrzymie żółwie.
Warto też przejechać się południowym wybrzeżem, zatrzymując się na chwilę przy punkcie widokowym Gris Gris i dalej na zachód w stronę Le Morne.
Wschód. Naszym ulubionym miejscem na wschodzie było Ile aux Cerf. Trzeba dojechać do Trou d’eau Douce (najlepiej przed godziną 10-tą), gdzie wynajmujecie łódkę i płyniecię na idealną do byczenia się mikrowysepkę. Na miejscu knajpa, park linowy, punkt do latania na spadochronie za motorówką. Południowy wschód to także urokliwe Blue Bay oraz rezerwat ptaków na Ile aux Aigrettes.
Jeśli Wam mało informacji polecam jeszcze zajrzeć tu i tu.
Buzi!