Skąd jesteście?
„Czy jesteście z Francji?”
„Przepraszam, w jakim mówicie języku?”
„Skąd jesteście?”
„Czy to francuski?”
Nie wiem, skąd Amerykanom przychodzi do głowy, że jesteśmy Francuzami. Byłabym pewnie świnią mówiąc, że może przeciętny Amerykanin kojarzy z Europy tylko Francję, ale internetowe memy w rodzaju „mapa świata wg Amerykanów” nie biorą się znikąd, hm? Dla zdecydowanej większości odpowiedź „jesteśmy z Polski” brzmi równie egzotycznie, jak gdybym odpowiedziała, że jesteśmy z Rumunii, Sri Lanki czy Mauritiusu. Pewnie, gdybym powiedziała, że jesteśmy z Czechosłowacji też usłyszałabym „wow, cool”. Ale dość często też ludzie odpowiadają „moja babcia była z Polski” albo „moja najlepsza przyjaciółka jest Polski, boże jak ona gotuje!”.
O jedzeniu w Stanach Zjednoczonych już było, w tej kwestii włos na głowie nie przestaje mi się jeżyć. Tęsknimy za prawdziwym chlebem, spotkana w sklepie w Forks „Polish Kielbasa” wywołuje wielką radość w męskiej części naszej wyprawy. Czytamy dokładnie etykiety i trudno znaleźć produkt, który nie będzie zawierał syropu kukurydzianego. Jako, że testujemy kuchnie lokalne, nie obyło się bez naleśników z syropem pseudoklonowym, hambergera z frytkami, ale w sumie najlepsze hamburgery… zrobiliśmy sobie sami na kempingu.
Poraża mnie ilość otyłych ludzi. Nawet moja, wiecznie za gruba osoba może w Stanach poczuć się naprawdę chudo. Porażające jest to, że wiele osób chodzi, jakby zaraz miało się przewrócić, jakby ktoś ich po 15 latach odkleił nagle od fotela. Mama Gilberta Grape w wersji na żywo, codziennie po kilka razy? To jest straszne.
Wyłania się z tego nie za fajny obrazek, ale pewnie taki sam mógłby się wyłonić, gdybyśmy zrobili przejazd przez Polskę. Ale Amerykanie mają też w sobie dużo otwartości i w zdecydowanej większości są mili, zagajający i bardzo pomocni. Nigdzie indziej tak często ludzie nie zagajali, jak się masz, jak leci, czy wszystko u Ciebie ok, życzę Ci dobrego dnia. Muszę kiedyś sprawdzić, czy tak samo byłoby u nas w kraju.
Przywykliśmy, że ludzie podchodzą najczęściej zapytać co to za dziwny język, skąd jesteśmy albo czasem też poprosić o pieniądze. Na kempingu, rano przy śniadaniu podchodzi człowiek w średnim wieku. Mówi, że chciałby postawić nam śniadanie, bo „wyglądacie na fajnych ludzi i witam Was w moim kraju i życzę Wam jak najlepiej„. Nie nawykliśmy do przyjmowania prezentów ani komplementów. Chłopcy są zdezorientowani i węszą podstęp. A to chyba karma. Dosłownie i w przenośni. 🙂 Wczoraj my komuś, dziś on nam, jutro znowu nasza kolej. I jak mawił Król Lew do Simby „wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia”.